“Pani nie poszła ze mną do weterynarza, bo mnie kochała”

Interwencja 14/06/62 zapowiadała się dość standardowo – zgłoszenie było krótkie i nie oddawało całego problemu. To, co zobaczyliśmy na miejscu przerosło nasze wszelkie obawy.

Już po wejściu na klatkę w bloku czuć było niesamowity fetor rozkładającego się mięsa. Po otworzeniu drzwi ledwo dało się wejść. W małym mieszkaniu znajdowała się dziesięcioletnia suni w typie owczarka niemieckiego o imieniu Sara.

Stan, w jakim zastaliśmy sunię był zatrważający. Pod brzuchem miała wielki około 4 kilogramowy guz w fazie rozkładu z larwami much. Pazurki Sary były przeraźliwie długie i zawinięte na bok. Weterynarz ostatni raz widział Sarę jak była szczeniakiem, a właścicielka wbrew oczywistym wnioskom nasuwającym się obejrzeniu suni twierdziła, że „ją kocha”. 

więcej zdjęć na FB

Interwencje 24 czerwca 2014