Interwencja 92/12/12
W grudniu zeszłego roku dostaliśmy telefon od Pani, która była wstrząśnięta stanem pewnego psa i w razie potrzeby obiecywała wsparcie finansowe w leczeniu.
Pod wskazanym adresem, nikogo nie ma, zastajemy jedynie dwa psy, jeden mały ok. 10 kg, w stanie dobrym, drugi większy, ok. 25 kg, bardzo zaniedbany. Na ciele widać liczne wyłysienia, na przedniej lewej łapie narośl wielkości śliwki, a na tylnej dziwna brunatna substancja. Budy w porządku, ocieplane, wyściełane słomą. Przy budach miski, łańcuchy odpowiedniej długości.
Po chwili przyjeżdża właścicielka. Podczas rozmowy uzyskujemy konkretne informacje. Większy pies, Fredek choruje już od dłuższego czasu. Narośl pojawiła się kilka miesięcy temu. Najpierw była wielkości kleszcza, jednak z czasem sporo urosła. Właścicielki nie stać na operację. Szybkie spojrzenie na siebie, zastanawiamy się, co robić. Właścicielka gotowa zrzec się psa. Czy to jednak najlepsze wyjście z sytuacji?. Pies straci dom, czeka go operacja, a na koniec trafi do schroniska. Przecież jesteśmy po to, by pomagać zwierzakom w potrzebie, czy tak wyglądałaby pomoc?
Mijają trzy dni od naszej wizyty u Fredka i już wiemy, że mamy sponsora który pokryje część kosztów. Pies będzie leczony. Dziękujemy!!!
Umawiamy Fredka na konsultację weterynaryjną. Podczas wizyty okazuje się, że ma problemy z tarczycą, stąd te wyłysienia. Zmiana na łapie jest nowotworowa, trzeba operować. Dodatkowo psiak okazuje się wnętrem, a na jądrze, które zeszło jest ogromny guz. Brzuch twardy. Robimy USG, nie ma nic niepokojącego, wyniki krwi w porządku. Lekarz zakwalifikował Fredka do operacji.
Niestety pojawia się kolejny problem, co zrobić z pacjentem przez 10 dni po zabiegu, przecież nie może trafić do budy. Na głowie kołnierz, uniemożliwiający wejście do niej, a na łapie opatrunek, który nie może się zamoczyć. Na dworze oczywiście jak nie śnieg to plucha. W domu nie ma miejsca, bo to tylko jeden pokój z małym przedsionkiem, bez ogrzewania i wody.
Znów uśmiecha się do Fredka szczęście, mamy kolejnego sponsora, który opłaci 10 dniowy pobyt psa w szpitalu. Pani Moniko bardzo dziękujemy!!!
Fredek pomyślnie przechodzi operację. Do psa przyjeżdża regularnie jedna z naszych inspektorek oraz Pani Monika. Pies codziennie wychodzi na spacer, szybko uczy się chodzić na smyczy. Udało się go wykąpać, dostaje odpowiednią karmę. Zostały przepisane leki na tarczycę, z każdym dniem czuje się lepiej, naprawdę wygląda na szczęśliwego, 10 dni spędzone w szpitalu mija szybko.
Czas się rozstać, Fredek wraca do domu. Właścicielka dostaje od nas konkretne zalecenia, oba psy trzeba zaszczepić, Fredek dodatkowo musi dostawać leki. Obiecujemy przyjechać ponownie na kontrolę w marcu. Dziś już wiemy, właścicielka zastosowała się do wszystkich zaleceń inspektorów. Oba psy zostały zaszczepiona przeciwko wściekliźnie. Fredek dostaje leki, po wyłysieniach nie ma już śladu.
Oba psy pozostają pod opieką i nadzorem Inspektorów OTOZ Animals.