Mela – Wojowniczka, która odeszła
Z wielkim bólem pragniemy zawiadomić, że nasza Mała Wojowniczka o pięknych bursztynowych oczach, odeszła za Tęczowy Most. Słowa nie potrafią powiedzieć tego, co czuje teraz nasze serce.
Mela – została wyrwana diabłu z piekła. Trafiła do nas w stanie agonalnym. Ze stanem zapalnym skóry, sączącymi się rozległymi ranami, grzybicą, zapaleniem trzustki, guzami listwy mlecznej i podejrzeniem choroby Cushinga. Dzielnie walczyła do samego końca – tak bardzo chciała żyć. Przez ostatnie miesiące swojego życia odkrywała, co znaczy kochać i być kochaną. Zaufała. Nie musiała już walczyć o jedzenie, o wodę, o kuwetę, o głaski człowieka. Odkryła na nowo, że jest kotką, a dotyk może być przyjemny, nie trzeba się go bać ·i można się go domagać. Trzy miesiące zajęła jej przemiana z poczwarki w pięknego motyla. Choć dla nas wszystkich i tak była piękna od samego początku. Pozostał po niej ogromny żal i tęsknota. Nie będzie już focha w jej kocim wykonaniu
po kolejnej wizycie u weterynarza. Nie będzie już sikania do butów, aby pokazać jak bardzo nie podobały się jej te wizyty.
Nie potrafimy pogodzić się z niesprawiedliwością tego, co się stało. Ale wierzymy, że nasza Melcia lata radośnie, niczym motyl, którym w końcu się stała, za Tęczowym Mostem w dostatku, bez bólu i cierpienia. Nie zazna już nigdy krzywdy z ręki żadnego złego człowieka. Oby znalazł się jakiś but, do którego będzie mogła nasikać. Ot tak dla satysfakcji – czego jej z całego serca życzymy. Leczenie było długotrwałe i niekoniecznie dla Meli miłe i przyjemne, często powodujące duży dyskomfort. Ale po kilku tygodniach zaufała na tyle, że codzienne zabiegi pielęgnacyjne znosiła bez większych problemów. Ostatnie trzy miesiące swego życia spędziła u Pani Sylwii – jedynej osoby, która zakochała się w jej bursztynowych oczach od pierwszego wejrzenia i walczyła o nią do samego końca. Najpierw 2 tygodnie schowana w szafie wnękowej w przedpokoju, by ostatnie dwa tygodnie życia wylegiwać się już w łóżku na mięciutkiej poduszce obok swojej opiekunki. Niestety, 5 dni po operacji nastąpił kryzys. Z niewiadomych dla nas powodów przestała jeść, jej waga z 3,5 spadła do 2,2 kilograma. Temperatura najpierw znacznie spadła, a potem stała się niemierzalna na skali termometru. Przeszła 3 ataki padaczkowe, spowodowane prawdopodobnie szokiem bólowym i stanem zapalnym rany pooperacyjnej. Ostatnie 12 godzin życia spędziła w lecznicowym szpitaliku pod kroplówką.
Mela – byłaś, jesteś i będziesz z nami swoim duchem już zawsze. Kochamy bardzo!!! Byłaś bardzo dzielna Mała Wojowniczko!!!
Po Meli pozostała pustka…i ogromny dług w klinice… całkowity koszt ratowania Meli wyniósł 4406,31 PLN. 3 miesiące diagnostyki i leczenia (pobyt w szpitalu; konsultacje specjalistyczne – dermatologia, kardiologia, chirurgia; USG; RTG; badania kardiologiczne, posiewy, badania mikrobiologiczne, rozszerzone badania krwi; leki; specjalistyczna karma) . Prosimy o pomoc w spłaceniu długu abyśmy mogli ratować kolejne zwierzęta https://pomagam.pl/ratujemymele